wtorek, 24 marca 2015

Zgrana Piątka



ROZDZIAŁ  1
OGROMNE PLANY

Był 30  czerwca a Łucja, Karolina, Bartek i Teodor planowali już wakacje.
I dlatego okrutnie się kłócili ponieważ dziewczyny chciały jechać do Wenecji bo chciały popływać łódką, a chłopaki zaś chcieli jechać do Anglii by zobaczyć zamek  Loch Ness. Nagle usłyszeli, że  w radiu jest konkurs na najlepszą piosenkę, a kto wygra ten otrzyma darmowe wakacje w Chorwacji.
„Nasz adres to: ul. Brokatowa/19 studio operowe telefon do organizatora: 864 720 558” - głos ucichł.
Wszyscy popatrzyli się na Łucję bo ona wygrała kilka konkursów ze śpiewania.
- No i mamy wakacje załatwione! Krzyknął Teodor.
Łucja powiedziała:
 - no dobra chodźmy
Zebrali się w trymiga. Okazało się, że cel jest dwie ulice dalej, na rynku. Chodzili i chodzili, aż nagle za rogiem był plakat z napisem: „KONKURS PIOSENKI” i  strzałka na jasnozielone drzwi. Przyjaciele ostrożnie otworzyli drzwi. Na ścianie zobaczyli plan budynku. Okazało się że nr 19 jest na piątym piętrze(czyli na poddaszu) .
Nawłazili się! Jak dotarli, to padli na kaloryfer.
Na piętrze były trzy drzwi. Po prawej nr 17, po środku nr 18 a po lewej, nr 19.
Ruszyli do drzwi po lewej. Drzwi miały świecący, duży napis a brzmiał on tak:
„STUDIO OPEROWE” i jakieś esy-floresy ; i mała karteczka z napisem: PROSZĘ PUKAĆ!
Karolina już miała zapukać do drzwi, gdy nagle ktoś pociągnął ją za nogawkę od spodni. Karola obróciła się i ujrzała… małego słodkiego pieska! Piesek był brązowy w szarawo-czarne plamy. Szczeniak  miał 3 plamy. Pierwszą na uchu, drugą na oku a trzecią na brzuchu.
Karolina w końcu oderwała  wzrok od pieska, i zapukała dwa razy do drzwi. Otworzyła jej  gruba kobieta; za biurkiem siedział  za to chudy pan.
- Ze zwierzętami nie wolno wchodzić! Zaskrzeczała olbrzymka.
Teodor obrócił oczami i wyszedł z ciasnego pomieszczenia.
- No, kto chętny? Zaskrzeczał chudzielec.
- Jjjaaa - jęknęła Łucja.
- Jest mały problem - szepnął Bartek i wskazał ładną dziewczynę z lokami i z niebieską tuniką. -Pierwsza będzie Amanda, skrzeknęła gruba kobieta.
Wysoka dziewczyna podeszła na wysokich palcach do biurka mężczyzny.
- Jaką piosenkę chcesz nam zaprezentować? Spytał się mężczyzna.
- Światło w oddali - parsknęła Amanda.
- Dobrze - jęknął mężczyzna.
 Chudy pan i Amanda poszli za małą czerwoną kurtynę. Po 12 minutach mężczyzna i Amanda wyszli zza kurtyny. Mężczyzna przerażony, a Amanda podekscytowana.
- Spróbuj to przebić! Powiedziała Amanda, pstrykając Łucję w  nos.
- Z miłą chęcią! szepnęła Łucja.
- A ty jaką piosenkę nam zaprezentujesz? Powiedział mężczyzna z osłabieniem w głosie.
 - Dream of world .Odpowiedziała Łucja.
Łucja i chudy pan poszli za to za pomarańczową kurtynę. Po 12 minutach Łucja i mężczyzna wyszli. Oboje byli weseli. Chudzielec zaprosił obie dziewczynki do biurka i powiedział.
- Gratulacje dla Was obu,  ale tylko jedna z Was wygrała a jest to…ŁUCJA!
Krzyknął chudzielec. I wręczył Łucji 4 bilety na wyjazd do Chorwacji. Łucja pobiegła do Karoliny i Bartka krzycząc:
- Udało się! Udało się! Wybiegła na korytarz wręczając Teodorowi bilet. Cała 4 w wielkim podekscytowaniu schodziła ze schodów. Karolina niosła pieska na rękach. Jak zeszli to popędzili do domu się pakować…

ROZDZIAŁ 2
PAKOWANIE I RUSZANIE!

Każdy się czymś zajmował: Karolina pakowała psiaka i przy okazji siebie, Bartek był specjalistą od hamaków, leżaków i  krzesełek  i co chwila dorzucał coś do swojej torby;
 Łucja pakowała tylko siebie, a Teodor sprawdzał dane o miejscu i pakował tylko niezbędne mu rzeczy. Jak skończyli się pakować  to uzgadniali czym tam pojadą.
Teodor powiedział że może taxi, ale wszyscy doszli do wniosku, że nie, bo musieli by wydać full forsy!
Bartek zaproponował, że morze statkiem,ale Łucja powiedziała, że ma chorobę morską. Karolina powiedziała, że może samolotem, ale Bartek szybko powiedział, że nie, bo w samolocie zbiera go na wymioty.
W końcu Łucja powiedziała:
- a może pojedziemy pociągiem?
Wszyscy się zgodzili ,że to był by bardzo fajny pomysł. Bartek powiedział, że szybko muszą pójść na dworzec, bo jutro wyjeżdżają.
- Pokaż mi ten bilet -  poprosiła Łucja.
Bartek podał jej bilet.
- Wyjazd  mamy jutro punkt 6.00 -  powiedziała Łucja.
- Będziemy mieszkać w hotelu OSTATAK, na ulicy Ruzmarina a numer mieszkania to 15 i 16 na 3 piętrze, czas pobytu to…
Łucja zatrzymała głos - 2 tygodnie i 2 dni! Krzyknęła Łucja .
- ŁAŁ! Wrzasnął Teodor.
-  A to to co? Zapytała Karolina wskazując napisany małym drukiem wyrazy. Łucja odczytała napisy: DZIECI DO 17 ROKU ŻYCIA WCHODZĄ ZA DARMO.
 Karolina, Teodor i Bartek mają 15,a Łucja ma 16 .
- A pro po: Czy nasi rodzice pozwolili nam jechać do Chorwacji? Spytał się Teodor.
- No coś ty! Nigdy by nam nie pozwolili! Odpowiedział Bartek .
- Dlatego obmyśliłem plan; powiemy rodzicom, że jedziemy na półkolonie na 2 tygodnie, a jak nam się bardzo spodoba to dodatkowo jeszcze 2 dni, powiedział Bartek dumny z siebie. Cała czwórka wyjęła telefony i napisała następującą informację:
CZEŚĆ! JADĘ  NA PÓŁKOLONIE ORGANIZOWANE PRZEZ NASZĄ SZKOŁĘ WYJEŻDŻAM  NA 2 TYGODNIE A JAK NAM SIĘ SPODOBA TO JESZCZE 2 DNI. Odłożyli komórki i „rozpasywali” palce.
Po 5 minutach otrzymali następującą odpowiedz:
DOBRZE! TYLKO BĄDZCIE GRZECZNI!

- Ej! Chodźmy już na dworzec! Krzyknął zdenerwowany Bartek.
Pobiegli na najbliższy dworzec. O godzinie 7 wieczorem  na dworcu nie  było kolejek, tłoków i nawet można było usłyszeć bzyczenie muchy. Przyjaciele podeszli do budki z napisem: CHORWACJA REZERWACJA.
- Przepraszam, czy moglibyśmy  zarezerwować przedział lux? Zapytała się Łucja.
- A gdzie są Wasi rodzice? Zapytała się podejrzliwie kobieta.
- Yumy…poszli na pocztę. Zaśmiała się Łucja.
- Dobrze. Powiedziała kobieta, i podała im mały kartonik z napisem: wagon nr: 5 przedział nr: 42 lux.
             Nazajutrz cała piątka wstała w świetnych humorach, chociaż wstali o 5 rano  żeby zdążyć na pociąg i to w sobotę. Zjedli lekką owsiankę, ubrali się i pognali na dworzec kolejowy.
Podali ochroniarzowi kartonik, a ten podał im bilet. I powiedział, że mają go skasować, później mają  podejść do recepcjonistki i ona da im klucz do przedziału 42 lux w 5 wagonie.
Jednak  jak dojadą do Niemiec to będą musieli przesiąść się do samolotu, ale przedtem muszą pójść do hotelu Pretty żeby tam przenocować .
- Dobrze. Odpowiedzieli wszyscy.
Teodor podszedł do małej skrzyneczki i włożył tam bilet. Po chwili bilet z wielkim świstem wyjechał ze skrzyneczki. Teodor przyjrzał się biletowi był podbity stemplem na którym było napisane wagon 5 przedział  nr 42 lux. Podeszli  do recepcjonistki podali jej bilet a ona podała im klucz.
W  ostatniej chwili wślizgnęli się do wagonu nr 5. Po 8 minutach znaleźli swój przedział. Teodor otworzył drzwi kluczem zostawili bagaże i poszli pozwiedzać.
- ŁAŁ! Mają jedzenie na wynos i na miejscu! Zawołał Bartek.
- Może od razu coś zamówimy? Jestem trochę głodna. Szepnęła Karolina.
- Dobra chodźmy .Powiedział  Bartek.
- Poprosimy dwie średnie pizze, jedną z salami czosnkiem i kukurydzą; a drugą z pomidorem kurczakiem i z owocami morza, i poprosiłbym jeszcze sos czosnkowy i ketchupowy.
- Na wynos czy na miejscu? Zapytał mężczyzna.
- Na wynos. Odpowiedział szybko Bartek.
Mężczyzna podał im kartonik numer 86 i poszedł do kuchni.
- Numer 29! Krzyknął jeden z kucharzy.
-Tutaj! Krzyknęła wysoka dziewczyna. Jak dziewczyna podeszła po zamówienie to przyjaciele poznali kto to jest. To była Amanda!
- O kurczę! Jęknęła Łucja. Amanda chyba to usłyszała bo odwróciła się w ich stronę, zmarszczyła brwi i szepnęła coś pod nosem.
- Numer 86! Krzyknął kucharz, który obsługiwał przyjaciół.
- Tutaj! Ocknął się Bartek. Bartek podszedł po pizze.
- Do zapłaty 12 złoty i 83 grosze. Powiedział Kucharz.
Bartek podał zapłatę i odebrał zamówienie. Poszli do swojego przedziału. Już zapamiętali, że jak się wyjdzie z restauracji to trzeba iść prosto i po chwili skręcić w prawo. Otworzyli kluczem drzwi. Weszli i Bartek położył na stoliku pizze.
Karolina wyjęła poduszkę dla psa i komputer.
- Poso si komputel psy ledzenu! Wyseplenił Teodor jedząc pizzę.
Karoliną nie odpowiedziała i dyskretnie się skrzywiła. Po chwili powiedziała, że nasz piesek to Chihuahua(czyli: cziłała)
- Jak go nazwiemy? Spytała Karolina głaszcząc pieska.
- Może Trampek ? powiedział Bartek patrząc jak pies ubiera jego trampki .
- Dobra! Krzyknęła Karolina.
Dwie godziny po pizzy poszli spać. Łucja odkryła jak się wierciła w łóżku, że fotel jest rozsuwany…
- Ałła! Krzyknęła Łucja bo fotelem przytrzasnęła sobie włosy.
O godzinie 10:46 wszyscy chrapali tylko biedny Trampek siedział nabzdyczony bo nie mógł zasnąć, bo leżał akurat obok Karoliny, która chrapała najgłośniej…
 
  
ROZDZIAŁ 3
SAMOLOT? NIKT NIE WIE CO O TYM MYŚLEĆ!

- Ej! Pobudka! Krzyknął Teodor nad rozkojarzonymi głowami Łucji Karoliny i Bartka.
Łucja Karolina i Bartek ubrali się umyli zęby i mogli ruszać. Poszli na śniadanie nagle usłyszeli z głośników informację:
- KTO ZOSTAJE W NIEMCZECH TO NIECH SIĘ PAKUJE  BO ZA 15 MINUT RUSZAMY!
- To już zamówię na wynos - powiedział speszony Bartek.
- Dobra wszystko tylko szybko! Jęknęła Łucja.
- Ale kolejka! Sapnęła Łucja.
Zawrócili i pobiegli do swojego przedziału.
- Co? Mieliśmy telewizor? Jękną smutny Teodor.
- Teodor później się pożalisz nad telewizorem a teraz się pakuj! Krzyknęła  zdenerwowana Łucja, która w tym zamęcie nie mogła znaleźć szczotki.
Po 5 minutach byli gotowi do wyjścia. Pobiegli do wyjścia i z ulgą wyszli.
- Ochroniarz mówił,  że mamy się zatrzymać w jakimś hotelu Pretty na noc - powiedziała zdyszana Łucja. Bartek wyjął komórkę żeby sprawdzić jak daleko jest hotel Pretty.
- O kurczę! Komórka działa tu po niemiecku! Jęknął Bartek .
        Ale jest drogowskaz, że za 2 kilometry będziemy na miejscu. Powiedziała dumna Karola. Zaczęli się rozglądać po pustym dworcu czy ktoś ewentualnie nie mógłby ich podwieźć.
- No to musimy iść na piechotę - powiedziała Łucja
-  2 kilometry to nie aż tak daleko - powiedziała Karolina.
Ruszyli; jak byli w połowie drogi to Teodor powiedział:
- 2 kilometry to faktycznie nie tak dużo.
Po chwili ukazał im się wielki bordowy budynek który ma chyba ze 100 pięter!
- Nareszcie! Krzyknęła Karolina, która za bardzo nie lubiła długich spacerów.
Podbiegli do drzwi. Bartek pchnął drzwi przywitała ich pani recepcjonistka.
- Dzień dobry! Powiedziała pani widząc zdziwienie dzieci.
- Jesteście nowi czy już tu mieszkacie?
- Pani jest polką? Zdziwił się Teodor .
- Nie, tylko przyjeżdża tu dużo Polaków i  już się nauczyłam  takich podstawowych słów jak: dzień dobry, dobry wieczór i tym podobne .Gdzie są wasi rodzice? Spytała się recepcjonistka. - Rozpakowują bagaże - powiedział szybko Bartek.
- Dobrze, miejsca zielone są wolne a czerwone zajęte - powiedziała recepcjonistka wskazując na mały komputerek z kwadracikami - Już zdecydowaliście się na miejsce? Zapytała się recepcjonistka.
- Tak. Czy możemy zająć na 1 piętrze pokoje nr 13 i 14? Spytał się Teodor.
- Oczywiście, powiedziała recepcjonistka podając klucze z numerem 13 i 14.
Poszli na 1 piętro i otworzyli swoje pokoje. Dziewczyny poszły do numeru 13 a chłopaki do numeru 14. Akurat jak się rozpakowali zastał ich wieczór. Zeszli na dół do podziemnej restauracji.
- Ale  jestem głodna - jęczała Łucja .
- Chodźcie! Zamówimy rosół i schabowego z ziemniakami! Krzyknął Bartek.
- Dzień dobry; poprosilibyśmy cztery rosoły, i 4 porcje schabowego z ziemniakami. Powiedział Bartek.
Ku jego zdziwieniu kobieta go zrozumiała.
-  Z surówką czy bez? Spytała się kucharka.
- BEZ - jęknął Bartek.
Bartek po 10 minutach   odebrał zamówienie. Do zapłaty 18 złoty i 62 grosze. Bartek dał o 3 grosze mniej, ale kucharka chyba tego nie zauważyła. Podeszli do  stolika 4 osobowego. Schowali Trampka pod stół, żeby nikt nie mógł go zobaczyć. Jak już zjedli to talerze były takie jak przed nałożeniem potrawy.
 Poszli na 1 piętro i zaczęli rozmawiać o jutrzejszym odlocie samolotem.
- Ja nie wiem czy dam sobie radę w tym samolocie, już  na samą myśl o tym przyprawia mnie to o mdłości! Zamartwiał się Bartek.
- Nie martw się! Powiedział Teodor klepiąc Bartka po plecach.
Karoliną zanurkowała w torbę z lekami I wyjęła Lek na wymioty.
- Co to jest? zapytał się przestraszony Bartek patrząc jak Karolina Wyjmuje z kartonika czarną tabletkę.
- To jest  Lek na wymioty - powiedziała Karolina chowając kartonik z lekiem; Weźmiesz go jutro rano i wtedy nie będziesz wymiotował w samolocie.
Porozmawiali jeszcze chwilę o tym odlocie a potem poszli spać…



ROZDZIAŁ 4
UWAGA! 1…2…3… STARTUJEMY!

            Wszyscy obudzili się jednocześnie o godzinie 8:24 Bartek wziął lek na wymioty i poszli na lotnisko. Trampek biegł posłusznie za Karoliną. Wreszcie samolot nadleciał.
 Weszli do samolotu i zajęli miejsca z tyłu. Po 4 i pół godzinie samolot wylądował w Chorwacji. Byli w mieście Split.
- ŁAŁ! Krzyknęła Łucja, która była fanką ładnych widoków.
- Teraz tylko będzie trzeba poszukać naszego hotelu - powiedział Bartek.
Podeszli do ogromnej mapy i wybrali kategorię Polski. Wybrali nazwę  hotel  „Ostatak” i chwilę poczekali. W końcu wyświetliła się informacja, że hotel Ostatak jest ulice dalej. Ruszyli na ulicę Ruzmarina podążając za drogowskazami, aż wreszcie zobaczyli niewielki hotel na ulicy Ruzmarina.
            Hotel był  biały w zielone pasy. Weszli do hotelu i pokazali bilety. Recepcjonistka podała im 2 klucze do pokoju nr 15 i 16. Rozpakowali się i poszli na plażę zabierając hamaki leżaki i tym podobne. Na plażę idzie się nawet krótko bo jest droga na skróty przez las. -Bartek, wiesz, że w Chorwacji są jeżowce dlatego nosi się specjalne buty do pływania których nie masz ? Powiedziała Łucja.
- E tam! Nic mi się nie stanie! Powiedziawszy to Bartek wskoczył do  wody.
Po chwili wybiegł z wody krzycząc:
- Ałła! Moja stopa! Stanąłem na jeżowca! Ałła! Wydzierał się Bartek.
- No widzisz! A nie mówiłam! Krzyczała Karolina  do Bartka.
- O matko! Krzyknęła Karolina opatrując stopę Bartka.
Bartek skręcał się z bólu aż tu nagle…


 - Bartek! Co się dzieje!
             Bartek  otworzył oczy był w swoim rodzinnym domu. Ale jak to? To znaczy że to był tylko sen? Zdziwił się Bartek. Tak.
- Całą noc szalałeś i jakieś dziwne rzeczy mówiłeś! Powiedziała mama Bartka.
Bartek pomyślał sobie: jak to dobrze że moja mama czuwa nade mną…

Maja, 2c

piątek, 6 marca 2015

Marzenia w sklepie z zabawkami




Każdy z pewnością ma marzenia, nawet zabawki, dlatego posłuchajcie, co pewnego dnia wydarzyło się w sklepie z zabawkami.
Na ulicy kwiatowej 12 jest sklep, a tam różne zabawki rozmawiają o swoich marzeniach. Miś mówi, że chce zostać strażakiem, małpka torreadorem, a myszka pragnie być magikiem. Poszła więc do sklepu obok po zestaw małego magika. Pani kasjerka zapytała: „Co podać?” A myszka mówi: „Poproszę zestaw małego magika”. Pani kasjerka zdejmuje z półki zestaw i podaje go myszce mówiąc: „Proszę.” A myszka odpowiada z uśmiechem: „Dziękuję.” Wróciła do domu i rozpakowała zestaw. Przebrała się w strój magika, nauczyła się kilku sztuczek, stanęła na brzegu półki i mówi: „Panie i Panowie zapraszam na magiczne przedstawienie!” Wszystkie zabawki wpatrywały się w myszkę jak robi te magiczne sztuczki. Sprawiła, że z jej cylindra wyskoczył królik, a potem zamienił się w balonik. Po chwili myszka mówi: „Potrzebuje dwóch ochotników.” Wybrała małpkę i misia. Powiedziała im, że małpka wejdzie do skrzyni, a miś zakręci ją trzy razy. Obróciła się do widzów i powiedziała: „Pożegnajcie się z małpką, bo za chwilę wyleci w kosmos.” Na sali rozległy się nerwowe szepty. Małpka weszła do skrzyni, a miś zakręcił ją trzy razy. Myszka podeszła do skrzyni i ją otworzyła. W środku było pusto, bo oczywiście nikt oprócz myszki nie wiedział, że skrzynia ma podwójne dno. Jak miś kręcił skrzynią trzy razy małpka przechyliła się do tyłu i dno się obróciło, a małpka znalazła się pod nim. Wszyscy byli przerażeni zniknięciem małpki. Myszka poprosiła misia, żeby po raz kolejny zakręcił  skrzynią trzy razy. Miś zrobił to i małpka znowu pojawiła się w skrzyni. Duże wiwaty i oklaski wypełniły całą salę, a myszka była tak szczęśliwa, że postanowiła  codziennie robić magiczne przedstawienia.
Teraz na ulicy Kwiatowej można oglądać magiczny sklep z zabawkami.

Zosia, 3c 
Hania, 1c