czwartek, 3 grudnia 2015

Miś Fizykus wyrusza w świat

         Mały wrocławski Miś Fizykus, o małych uszkach i takiej samej wielkości oczach, miał futerko koloru szarego. W niektórych miejscach szary widocznie zmieniał się na niebieski i zielony, a powodem tego zjawiska była naukowa pasja misia do eksperymentowania z różnymi miksturami.
         Pewnego dnia oglądając w telewizji program naukowy, odkrył istnienie Wielkiego Zderzacza Hadronów. Znajdował się on w ośrodku naukowo-badawczym CERN na granicy Francji i Szwajcarii.
O rany – pomyślał podekscytowany Fizykus - muszę tam koniecznie wyruszyć. W końcu wszyscy domownicy wyszli z domu i miś został sam. Poszedł do siebie, wytargał swój stary znoszony podróżny plecak i spakował: starą lornetkę po swoim dziadku, przeciwdeszczowy płaszcz, trochę pluszakowych pieniędzy i piękną kolorową mapę Europy z zaznaczonym celem. Trasa przebiegała przez Czechy, Niemcy i Szwajcarię. Po długich przygotowaniach wyruszył w podróż.
         W Czechach jedyną przygodą jaką miał, było wpadnięcie do jaskini ze skałami zawierającymi piropy – minerały zwane czeskimi granatami. Spotkał w niej Piropowego Skrzata, który zgubił diamentową grzechotkę swojego synka. Miś zgodził się pomóc zmartwionemu skrzatowi w znalezieniu zabawki. Po jakimś czasie błądzenia po jaskiniowych korytarzach, Fizykus zauważył grzechotkę zaczepioną o spodnie piropowego ludzika, który w nagrodę dał mu pięć piropów.
Po wyjściu z jaskini uderzyła go woń czegoś smakowitego wydobywającego się z pobliskiego sklepiku. Sprzedawca zlitował się nad małym głodnym miśkiem i dał mu tę pyszną pachnącą potrawę. Fizykus dowiedział się, że są to czeskie knedliki ze śliwkami.
         W Niemczech z kolei przez nieuwagę wpadł do lochów Zamku Neuschwanstein. Podczas wędrówki przez ciemne korytarze miś mijał ogromne pajęczyny z pająkami, masę nietoperzy i jakieś dziwne nieznane mu stworzenia. Po godzinach wędrówki i oglądania tych strasznych widoków dotarł do szkieletu, który trzymał w lewej ręce dziwne pudełko z pięcioma otworami a w prawej jakąś sakiewkę. Zabrał te dwa artefakty i w końcu wydostał się z zamku kanałami, które też nie były wcale przyjemne. Po wyjściu z lochów zorientował się, że rozdarł i zgubił kawałek mapy, ale nie chciał już wracać do zamku i tych okropnych korytarzy. Powędrował dalej i dotarł do Francji.
         We Francji przypomniał sobie, że powinien kierować się do Szwajcarii, a nie do kraju z wielką Wieżą Eiffla. Skoro jednak tu zawędrował, postanowił zwiedzić Piramidę Luwru – paryskie muzeum. W jednej z sal w ścianie zobaczył mysią norkę, z której wystawała kamienna mała tabliczka z instrukcją obsługi jakiegoś puzderka. Miś zauważył, że to pudełko wygląda jak to, które dźwiga w plecaku. Przyszło mu nagle do głowy, że może naukowcy z ośrodka badawczego, do którego zmierza, będą wiedzieli co to jest.
         Po kilku dniach wędrówki w końcu dotarł do celu. Zobaczył przed sobą ogromną kulę wystającą z ziemi – był to budynek CERN-u. Po wejściu do środka najbardziej rzucił mu się w oczy ogromny tunel i zbliżający się do niego naukowiec o imieniu Rolf. Rolf oprowadził szczęśliwego misia po całym ośrodku badawczym i w końcu zaprowadził go do Wielkiego Zderzacza Hadronów, o którym Fizykus marzył przez całą swoją podróż. Zderzacz był ogromny, kolorowy i bardzo skomplikowany, a wyglądem przypominał jakiś tunel czasoprzestrzenny. Po jakimś czasie miś pokazał wszystkim zgromadzonym wokół niego zdobyte puzderko, tabliczkę oraz przypadkowo wysypane piropy. Naukowcy, po obejrzeniu kamiennej tabliczki, wpadli na pomysł wrzucenia do otworów pudełka minerałów i nagle nastąpił ogromny wstrząs w całym budynku. Puzderko zaczęło świecić i wystrzeliło ogromny kolorowy promień w kierunku Wielkiego Zderzacza Hadronów, który otworzył gigantyczny portal. Zanim ktokolwiek zdołał się zorientować, naukowców już nie było, a miś został sam przed nieznanym portalem.
         Szybko obmyślił plan działania i wkroczył za naukowcami do tunelu ...

Jakub, 3a

środa, 2 grudnia 2015

Miś

            Jestem ulubionym misiem Kajtka. Niestety Kajtek nie dał mi imienia. Mieszkam z nim od urodzenia czyli prawie 10 lat. Kupił mnie dziadek Kajtka i podarował w dniu urodzenia. Na początku byłem większy od niego, a dziś jestem już niższy. Kajtek nigdy nie może mnie znaleźć, choć zawsze jestem w tym samym miejscu. Aha, zapomniałem dodać, że jestem żółtego koloru, z kokardką i z dużym brązowym nosem. Słyszałem, że dzisiaj też mnie szukał, ale tak się schowałem, że mnie nie znalazł. Może kiedyś mu się uda, bo już za nim tęsknię.

Kajtek, 3a

Nosek i Klara dobrana para

Nowa zabawka.
            Pewnego dnia Kasia miała urodziny. Kasia to dziewczynka, ma blond włosy i brązowe oczy, a my to jej zabawki. Zabawki Kasi to lalka Zosia, czerwony samochodzik, kredki, książki i inne. Prezentów dostała dużo, ale spodobał jej się jeden, był to miś. Ten miś miał brązowe futerko i czerwoną wstążeczkę na szyi. Przyniosła go do pokoju, a zabawki się nim zainteresowały. Miś miał na imię Nosek.
Wizyta w szkole.
             W poniedziałek Kasia zabrała Noska do szkoły. W drodze miś zobaczył plecak od środka. Kasia chwaliła się kogo dostała na urodziny. Ula przyniosła lalkę, która miała różową sukienkę i rude włosy. Na imię miała Klara. Nosek podszedł do Klary i zapytał kto jest ładniejszą zabawką. I tak nagle zadzwonił dzwonek na lekcję. Gdy Nosek wrócił do domu czekała na niego miła niespodzianka. Tą niespodzianką jest powitanie w nowym domu.
O Nosku, o Klarze i o smutku i karze.
             Ula pożyczyła Kasi Klarę na kilka dni. Klara ucieszyła się, że idzie do Noska. Nosek pokazał Klarze pokój i wszystkie zabawki, a potem zaczęli się bawić. Kasia bawiła się z nimi. Skakali i bawili się tak do wieczora. Gdy się tak bawili to Klara podskoczyła i uderzyła w kawę taty, a kawa wylała się na taty artykuł. Tata krzyknął:
- Kasia, oddasz tę lalkę jutro Uli i masz karę, nie możesz jej pożyczać do końca miesiąca!
Kasia do końca dnia była smutna.
O Wielkiejnocy świętach i o jajowych prezentach.
             Dzisiaj jest święto Wielkiejnocy, tata wytłumaczył Kasi na czym polega to święto. Tata powiedział, że to święto kojarzy się z jajkami. Nosek lubi jajka, Kasia też lubi jajka, więc polubili święto. Pomagali mamie w przygotowaniu do uroczystości. Gdy Kasia usłyszała, że przyjdą goście to ucieszyła się. Bo lubi gdy przyjeżdżają znajomi i rodzina. Jak przyjechali goście to mama postawiła na stole jajka czekoladowe. Tata powiedział, że w jajkach jest niespodzianka, a w jajku kryło się nowe ubranko dla Noska.

Maksymilian, 3d

wtorek, 24 listopada 2015

Pamiętny dzień

         Pewnego  jesiennego dnia poszłam z rodzicami na spacer do parku. Bawiąc się z bratem w berka nagle zobaczyłam w kałuży małego pluszowego misia. Cały był mokry, brudny i brzydko pachniał. Gdy tak leżał sam w kałuży zrobiło mi się go żal, że ktoś go wyrzucił. Choć był brudny miał w sobie coś niezwykłego. Jego duże smutne oczy i wygięte małe uszka sprawiły, że podniosłam go i zabrałam do domu. Tam go umyłam, wysuszyłam i ubrałam. Znów był piękny, pachnący i czysty. Ze śmierdziuszka zamienił się w czyściuszka. W nocy pluszowy miś zaczął mówić do mnie ludzkim głosem. Podziękował mi za to, że go znalazłam i zajęłam się nim. Przedstawił mi się jako Daruś-Czaruś. W zamian za to, że go uratowałam miś obiecał mi spełnić trzy życzenia. Pierwszym moim życzeniem było żebyśmy byli zawsze razem nawet kiedy będę już dorosła. Drugim życzeniem było to żebyśmy zawsze się przyjaźnili. Trzecie i ostatnie życzenie to żeby miś nigdy nie był smutny. Przygoda z misiem sprawiła, że znalazłam przyjaciela na całe życie.


Maja, 3a

niedziela, 22 listopada 2015

Drogowskaz marzeń

10 szalonych rzeczy, które chcieliby zrobić uczniowie z klasy 4a:

1. Latać.
2. Kupić sobie pegaza.
3. Mieć moc.
4. Mieć 105679005398 fanów.
5. Umieć oddychać pod wodą.
6. Widzieć pod wodą bez okularów.
7. Być syreną.
8. Być królową świata.
9. Być gwiazdą popu.
10. Zasadzić pieniężne drzewo.
Klara, 4a

1. Skoczyć ze spadochronem.
2. Skoczyć z najwyższego mini bungee.
3. Popłynąć na największe morze.
4. Nauczyć się oddychać pod wodą.
5. Nauczyć się latać.
6. Mieć kolorową sowę.
7. Nie mieć alergii na kota.
8. Mieć 10001 małych kotków.
9. Mieć takie długie włosy na kilometr.
10. Żeby był deszcz: cukrowy, chipsowy, czekoladowy, gumowy, kabaczkowy, korniszonowy, ogórkowy kiszony, sowowy, kartkowy.
Monika, 4a

1. Skoczyć ze spadochronem.
2. Skoczyć na bungee.
3. Czytać w czyichś myślach.
4. Być rozciągniętym jak guma.
5. Umieć oddychać pod wodą.
6. Umieć poczuć się innymi osobami.
7. Umieć latać.
8. Być medium.
9. Mieć bardzo dużo zwierząt.
10. Od razu umieć angielski.
Marika, 4a

1. Ujeżdżać lwy.
2. Polecieć w kosmos.
3. Zwiedzić całą naszą planetę.
4. Skoczyć na bungee.
5. Stoczyć walkę z niedźwiedziem na pięści.
6. Skoczyć z Big Ben'a.
7. Zjeść 1000 hot dogów w dwie minuty.
8. Pływać z rekinami.
9. Przeżyć wybuch bomby atomowej.
10. Zjeść stuletniego kurczaka i się nie pochorować.
Maksymilian, 4a

1. Skoczyć ze Sky Tower'a ze spadochronem.
2. Odkryć nowy język.
3. Chodzić po suficie w bardzo wysokim pokoju.
4. Zjeść tonę cytryn.
5. Podskoczyć na trampolinie aż do Księżyca.
6. Mieć alikorna.
7. Umieć czarować.
8. Odkryć latający świat i podwodny.
9. Być w największym domu śmiechu.
10. Wejść do mysiej nory.
Hania C.,4a

Co by było bez czasowników

      65 grudnia nasza rodzina pojechała na jednodniowe ferie do Chrząszczowa. Nazwa wzięła się stąd, że królowi tego kraju, gdy jadł chrzęściło między zębami. W związku z tym, trudniej mu było wymawiać czasowniki. Postanowił więc wykreślić je z ich języka. Ta tradycja jest przekazywana z pokolenia na pokolenie i kontynuowana do dziś.
Nasza rodzina postanowiła zapisywać na kartce to, co chciała powiedzieć i skreślać czasowniki. Za każdym razem w takiej sytuacji otrzymywaliśmy kilka rzeczy, lub kilka odpowiedzi na dane pytanie.
Postanowiliśmy zameldować się w hotelu. Gdy w końcu dotarliśmy do pokoju, przyszła mam tylko jedna myśl - odpocząć. Położyliśmy się w łóżkach. Mama i tata musieli położyć się na kanapie, bo recepcjonista nie zrozumiał, że to ma być pokój czteroosobowy. Koniec końców, wszyscy zasnęli.
Najgorsze czekało nas na obiedzie. Kiedy już wszystko zjedliśmy przyszedł kelner po zapłatę, ale nie wiedział jak bez czasowników powiedzieć: "Proszę zapłacić". Wyrwał tacie portfel z kieszeni i wziął pieniądze. Tego było już za wiele. Tata zabrał portfel, spakowaliśmy się i wyjechaliśmy z tego miasta.
Odtąd nigdy już nie jeździmy do Chrząszczowa. I nikomu nigdy nie poleciliśmy tej miejscowości.

Zuzka, 5b

piątek, 13 listopada 2015

Co robić?!

          Pewnego poranka Kasia obudziła się czując się inaczej niż zwykle. Wszystko wyglądało normalnie, ale coś było nie tak.
Zeszła na śniadanie i powiedziała do mamy:
- Mamo mi śniadanie, bo nie czasu.
Gdy zdała sobie sprawę jak dziwnie mówi, spróbowała powiedzieć kilka zdań. W każdym czegoś brakowało, ale czego? Mama powiedziała:
- Pewnie, że ci śniadanie, tylko bluzkę.
Mówiła to, jakby nie zdawała sobie sprawy, że nie jest to normalne.
Kasia błyskawicznie przyszykowała się do szkoły i wybiegła z domu. Na szczęście zdążyła na autobus. Spotkała w nim swoją koleżankę Monikę. Niestety ona także mówiła dziwnie, nie zdając sobie z tego sprawy.
Kasia powiedziała:
- Cześć.
- Cześć! Wszystkie zadania?
- Tak.
- Dlaczego taka smutna?
- Coś z mową nie tak.
- Co?
- Nie pojęcia.
Ale później usłyszała, jak inni rozmawiają i zrozumiała. Z mowy zniknęły czasowniki! Dojechała do szkoły. Lekcje przebiegły dobrze, aż do lekcji polskiego. Na dziś mieli przygotować opowiadania. Kasia zajrzała do zeszytu. Okazało się, że z jej opowiadania także zniknęły czasowniki.
Nadeszła jej kolej by przeczytać opowiadanie. Stanęła jak wryta. Pani zaczęła wołać
- Kasiu, Kasiu, Kasiu!

I wtedy Kasia się obudziła. Nad jej łóżkiem stała mama, która wołała "Kasiu", by obudzić córkę.
Uff, to był tylko sen. Teraz Kasia już wie, jak ważny jest czasownik.

Milena, 5b

wtorek, 19 maja 2015

"Muzyczna kraina"



W małym  domku na wzgórzu mieszkała 9 letnia Czika, o oczach wielkich niczym jeziora i niebieskich jak lazur. Jej włosy koloru złota i brązu były splecione w warkocz. Jedyną jej towarzyszką była muzyka. Nigdy jej nie opuszczała. Była jej pasją i w zasadzie, poza wizytami w szkole niedzielnej, gdzie uczyła się grać na różnych instrumentach, jedyną rozrywką.
Pewnego dnia dziewczynka wyszła na przechadzkę do lasu. Nucąc melodię zawędrowała w nieznane dotąd miejsce. Wszędzie rosły drzewa o błękitnych pnączach, układające się jak u wierzby płaczącej. Odchyliła pnącza, weszła do środka i swoimi wielkimi, błękitnymi oczami ogarnęła wszystko dookoła: tęczę, wodospad i białe kamyki. Obudzona z tego półsnu, usłyszała smutną melodię graną na skrzypcach. Zobaczyła altankę pokrytą dużymi, błękitnymi liśćmi. Uchyliła liście i ujrzała dziewczynkę, która miała skrzydła i krótkie blond włosy. Po policzkach wróżki, jak się domyśliła Czika – płynęły łzy.
- Dlaczego płaczesz? – zapytała Czika.
- Moją młodszą siostrę porwała zła królowa ciszy. – odpowiedziała pochlipując wróżka.
- Ruszajmy ją uratować. – odparła Czika.
- Nie wiem czy nam się uda. – powiedziała wróżka.
Dziewczyny wyruszyły w drogę. Im dłużej  wędrowały, tym okolica stawała się brzydsza i bardziej przerażająca. Otaczały je stare, popękane, czarne, pozbawione liści drzewa, zanurzone we mgle. Między koronami drzew, rozczapierzonymi niczym palce dłoni wiedźmy rzucającej zły czar, dostrzegły wieże posępnego zamczyska.
- Dlaczego królowa ciszy uwięziła twoją  młodszą siostrę? – zapytała Czika.
- Ponieważ bawiła się przy jej zamku, grając na flecie.
- Gdzie królowa ciszy przetrzymuje swoich więźniów? – zapytała Czika.
- W najwyższej wieży swojego zamczyska. Pozostawiła jej flet, ale odebrała jej umiejętność gry. – odparła wróżka.
- No to musimy ją uwolnić! – krzyknęła Czika.
Dziewczynki wbiegły do zamku i popędziły do najwyższej wieży. Pokonały kręcone schody i weszły na sam szczyt więzienia. Z hałasem pchnęły drzwi i ujrzały małą wróżkę z rudymi lokami, ubraną w zieloną sukienkę. Mała siedziała na stołku i polerowała bogactwa złej  królowej  ciszy. Ruda wróżka ujrzawszy swą siostrę, podbiegła do niej i ją wyściskała. Zaćwierkała swoim uroczym głosikiem:
- Jak ci się udało mnie uwolnić?! Jak ci się udało mnie uwolnić?!
- Nie zrobiłam tego sama. Czika mi pomogła.
- Dziękuję ci Cziko! – powiedziała ruda wróżka.
Dziewczynki zbiegły po kręconych schodach, by jak najszybciej wydostać się z zamczyska.
Kiedy wybiegły z zamku, przytulały się i skakały. Nie zauważyły, że ktoś je obserwował z okna drugiej wieży.
Nagle spostrzegły złowrogą postać królowej ciszy stojącej tuż za nimi. 
- Jak udało się wam uwolnić mojego więźnia?! – krzyknęła zła królowa.
- Po prostu nie było straży, a drzwi były otwarte od zewnątrz. – odważnie odrzekła Czika.
- Trolle strażnicy, nicponie i głupcy, pewnie śpią! Ale co tam, miałam jednego więźnia, a teraz będę miała trzech! – wrzasnęła, by wzbudzić w dziewczynkach strach.
-  Na pewno nas nie uwięzisz! – opowiedziała stanowczo Czika.
Mówiąc to, złapała flet, rzucony przez małą wróżkę. Włożyła go do ust i zaczęła grać wesołą melodię.
Królowa, słysząc wydobywające się z instrumentu dźwięki, zatkała uszy, zaczęła wrzeszczeć, aż rozpadły się wieże zamkowe, obudzone trolle uciekły w popłochu do lasu. Nic nie mogło jej pomóc – zamieniła się w puch dmuchawca, który porwał wiatr.
Szczęśliwe dziewczyny pobiegły przez już nie przerażający las – mgła zamieniła się w puchate obłoczki, a drzewa wypuściły pąki i zazieleniły się.
Kiedy znalazły się przy altance, z nieba spadł deszcz błękitnych iskierek. Smugi światła przybrały postać wysokiej, skrzydlatej, czarnowłosej dziewczyny, przyodzianej w błękitną sukienkę i wianek z Błękitnych kwiatów.
- Pokonałaś złą królową ciszy. Jesteśmy ci bardzo wdzięczni, a teraz zostaniesz wróżką leśną. To jedyny sposób w jaki możemy ci podziękować. – mówiąc to, błękitna wróżka wykonała ruch ręki, jakby chciała rzucić czar i poruszyła skrzydłami.
Błękitne smugi światła otoczyły Czikę i przemieniły ją we wróżkę leśną o rozpuszczonych włosach i sukience w kolorze dzikiego miodu.
- Bardzo dziękuję – odrzekła skromnie Czika.      

Maja, 2b               

poniedziałek, 18 maja 2015

„Pociąg”



Nie jedzie wielka, ciężka maszyna
tylko o węgiel i drewno się upomina. 
Już nie dzwoni.
Już nie piszczy.
Już nie hałasuje.
Tylko pełna śmiechu sobie pogwizduje.
Czemu stoi, nie pracuje?
Tylko sobie pogwizduje?

 Julia S., 4a

"Porządny Tatuś"



Pięć godzinek na fleciku

sześć godzinek w bereciku

później idzie muchy łapać

później sobie chce pochrapać

odpoczynku wciąż Mu mało

nam się w głowach pomieszało?

Tato ucho boli mnie,

a Ci wciąż spać się chce.


Julia S., 4a

„Pusty zeszyt''

Nie ma kratek ani linii
nie ma też tam pięciolinii
jest to zeszyt - pusty zeszyt.
Nie zna uczuć ani ukłuć.
Ma tą pustkę,
którą czasem wypłakuje w chustkę.
A dlaczego?
A dlatego, bo nikt nie lubi jego ego.
Skąd to wiem, bo Ja wiem?
Plotka o tym krąży
no i każdy dąży
by wypaplać parę słów
później nie jest Nam do snów.

Julia S., 4a