niedziela, 17 listopada 2019

O Koperniku i wrocławskim pierniku

                  Czcigodni wrocławianie! Czy znana jest wam postać słynnego syna miasta Torunia, Mikołaja Kopernika? Oczywiście, że tak! Ale czy wiecie, czym ten człowiek zasłużył się dla naszego miasta? Wątpię!  
           Posłuchajcie zatem mojej opowieści…
            Było to w roku 1503. Mikołaj Kopernik został wybrany na urząd kanonika wrocławskiej kolegiaty przy kościele Św. Krzyża, więc postanowił w drodze powrotnej z Italii, w której pobierał nauki, zajechać do Wrocławia. Tym bardziej, że zupełnie przypadkiem zawarł znajomość z pewnym świeżo upieczonym  kupcem, który wiózł z Genui zakupione tam zamorskie przyprawy do Wrocławia i zaproponował Mikołajowi wspólną podróż jego powozem.
            Ruszyli więc w drogę. Mieli dużo czasu na rozmowę, opowiadali sobie zatem o życiu, o świecie i o planach na przyszłość. Kupiec pozostawił w domu przy Kurzym Targu, nieopodal wrocławskiego rynku, żonę, całą gromadkę dzieci i upadłą piekarnię, która nie wytrzymała konkurencji okolicznych zakładów. Człowiek ów zainwestował cały swój majątek i do tego jeszcze sporą pożyczoną sumkę w egzotyczne przyprawy,  gdyż planował otworzyć kram  z zamorskimi specjałami, by w ten sposób móc zadbać o byt całej swojej rodziny.
            Mikołaj Kopernik zaś prawił o filozofii i matematyce, a także przebąkiwał o swych wątpliwościach, co do miejsca ziemi we wszechświecie. Kupiec zauważył, że herezje, które głosi mogą być niebezpieczne i nie spodobać się pewnym osobom. Kopernik przyznał mu natychmiast rację, zwierzając się, że już wielokrotnie próbowano go w różny sposób uciszać, na przykład grożąc mu sztyletem w ciemnym padewskim zaułku.
            I, przedstawcie sobie kochani słuchacze, dokładnie w tym momencie tuż obok głowy Mikołaja Kopernika świsnęła zabójcza strzała. Zabójcza, lecz nie dla Kopernika, bo to nie on dokonał wtedy swego żywota, a biedny kupiec, który przypadkowo śmiertelnie nią trafiony, osierocił siedmioro dzieci, a z żony uczynił zadłużoną wdowę. 
            Możecie sobie wyobrazić, jak winnym poczuł się późniejszy wielki astronom! Zrozumiał, że próbowano raz jeszcze poskromić jego dociekliwość i ostatecznie już uciszyć. Dokonawszy rachunku sumienia, postanowił odwieźć ciało kompana do Wrocławia i ożenić się z biedną wdową. Z tą myślą udał się w dalszą drogę.
            Jednak po przybyciu okazało się, że pogrążona w żałobie kobieta, ani myśli wychodzić za mąż, a tym bardziej za Kopernika, który nie grzeszył urodą.  Astronom jednak, był na tyle odpowiedzialny, że postanowił przynajmniej zadbać o sytuację materialną rodziny nieszczęśnika. Obmyślił mianowicie taki oto biznes-plan: wdowa zamiast kramu z przyprawami - bowiem nie znała się ona wcale na kramarstwie - będzie wypiekała w ich starej piekarni, nie chleb, ale … PIERNIKI, wykorzystując zakupione przez męża przyprawy i  według słynnej toruńskiej receptury, którą - w drodze absolutnego wyjątku - zdradził poszkodowanej wrocławiance wybitny torunianin.
            Wdowie pomysł ten bardzo przypadł do gustu, podziękowała i pożegnała się pośpiesznie. Dziękując Bogu, że pozbyła się natarczywego zalotnika. Ale szybko pożałowała tego, że tak go odprawiła. Siadła w kącie na zydlu i zadumała się, w jaki sposób sobie poradzi sama jedna, kto jej pomoże w tak ciężkiej robocie. Zapłakała rzewnie.
            A szedł wtedy uliczką jeden z wrocławskich krasnali. Jak pewnie wiecie, każdy z naszych krasnali zajmuje się czymś innym: jeden jest bibliotekarzem, inny kowalem, jeszcze inny - pisarzem. Lecz krasnal, który usłyszał płacz kobieciny, do niczego się nie nadawał.  Chleb, który piekł był za słodki, a ciasta zbyt pikantne. Wracał właśnie od Cukiernika, bardzo wybuchowego krasnala, u którego był czeladnikiem. Był, ponieważ tego wieczoru do ciasta dodał pieprzu, a to nie spodobało się jego mistrzowi. Bezimienny krasnal westchnął; znowu został wyrzucony z pracy. Wtedy właśnie usłyszał płacz. Począł rozglądać się, szukając źródła tego chwytającego za serca dźwięku i zobaczył głośno lamentującą w ciemnym kącie kobiecinę; a gdy posłuchał dostatecznie długo, postanowił sam się odezwać.
- Nie płacz wdowo, pomogę ci! - rzekł krasnal, uśmiechając się pocieszająco.
- Krasnal?! Jestem uratowana!!! - zachwyciła się, ponieważ jak każdy mieszkaniec Wrocławia wiedziała, że tych małych skrzatów nie należy się bać, bo nigdy nie uczynią one żadnej szkody, a tylko dopomogą tym, którzy na to zasługują.
            I tak oto wdowa zapoczątkowała we Wrocławiu wypiek pierników, których recepturę krasnal, zwany odtąd Piernikarzem, znacznie ulepszył, a tradycje przejęła Piernikarnia i pielęgnuje je po dziś dzień. 

Julia  Ż., 6a

poniedziałek, 4 listopada 2019

Psierociniec




„Psierociniec” to dwu-tomowa seria o schronisku dla zwierząt napisana przez Agatę Widzowską.
Pierwszy tom opowiada o psie imieniem Remik. Remik jest psim poetą, który marzy o domu.
Drugi tom opowiada o psie imieniem Budzeł, który szuka zagubionego węchu i przeżył niesamowite przygody zanim odnalazł węch.
W Psierocińcu mieszkają psy, które możesz poznać czytając tę książkę . Książka ma duże litery i ładne ilustracje. Polecam dużym i małym.



Helena, kl. 4c