ROZDZIAŁ 1
OGROMNE PLANY
Był 30 czerwca a Łucja, Karolina, Bartek i Teodor
planowali już wakacje.
I dlatego okrutnie się kłócili ponieważ dziewczyny chciały
jechać do Wenecji bo chciały popływać łódką, a chłopaki zaś chcieli jechać do
Anglii by zobaczyć zamek Loch Ness.
Nagle usłyszeli, że w radiu jest konkurs
na najlepszą piosenkę, a kto wygra ten otrzyma darmowe wakacje w Chorwacji.
„Nasz adres to: ul. Brokatowa/19 studio operowe telefon do
organizatora: 864 720 558” - głos ucichł.
Wszyscy popatrzyli się na Łucję bo ona wygrała kilka
konkursów ze śpiewania.
- No i mamy wakacje załatwione! Krzyknął Teodor.
Łucja powiedziała:
- no dobra chodźmy
Zebrali się w trymiga. Okazało się, że cel jest dwie ulice dalej,
na rynku. Chodzili i chodzili, aż nagle za rogiem był plakat z napisem:
„KONKURS PIOSENKI” i strzałka na
jasnozielone drzwi. Przyjaciele ostrożnie otworzyli drzwi. Na ścianie zobaczyli
plan budynku. Okazało się że nr 19 jest na piątym piętrze(czyli na poddaszu) .
Nawłazili się! Jak dotarli, to padli na kaloryfer.
Na piętrze były trzy drzwi. Po prawej nr 17, po środku nr 18
a po lewej, nr 19.
Ruszyli do drzwi po lewej. Drzwi miały świecący, duży napis a
brzmiał on tak:
„STUDIO OPEROWE” i jakieś esy-floresy ; i mała karteczka z
napisem: PROSZĘ PUKAĆ!
Karolina już miała zapukać do
drzwi, gdy nagle ktoś pociągnął ją za nogawkę od spodni. Karola obróciła się i
ujrzała… małego słodkiego pieska! Piesek był brązowy w szarawo-czarne plamy.
Szczeniak miał 3 plamy. Pierwszą na
uchu, drugą na oku a trzecią na brzuchu.
Karolina w końcu oderwała
wzrok od pieska, i zapukała dwa razy do drzwi. Otworzyła jej gruba kobieta; za biurkiem siedział za to chudy pan.
- Ze zwierzętami nie wolno wchodzić! Zaskrzeczała olbrzymka.
Teodor obrócił oczami i wyszedł z ciasnego pomieszczenia.
- No, kto chętny? Zaskrzeczał chudzielec.
- Jjjaaa - jęknęła Łucja.
- Jest mały problem - szepnął Bartek i wskazał ładną
dziewczynę z lokami i z niebieską tuniką. -Pierwsza będzie Amanda, skrzeknęła
gruba kobieta.
Wysoka dziewczyna podeszła na wysokich palcach do biurka
mężczyzny.
- Jaką piosenkę chcesz nam zaprezentować? Spytał się
mężczyzna.
- Światło w oddali - parsknęła Amanda.
- Dobrze - jęknął mężczyzna.
Chudy pan i Amanda poszli za małą czerwoną
kurtynę. Po 12 minutach mężczyzna i Amanda wyszli zza kurtyny. Mężczyzna
przerażony, a Amanda podekscytowana.
- Spróbuj to przebić! Powiedziała Amanda, pstrykając Łucję
w nos.
- Z miłą chęcią! szepnęła Łucja.
- A ty jaką piosenkę nam zaprezentujesz? Powiedział mężczyzna
z osłabieniem w głosie.
- Dream of world .Odpowiedziała Łucja.
Łucja i chudy pan poszli za to za pomarańczową kurtynę. Po 12
minutach Łucja i mężczyzna wyszli. Oboje byli weseli. Chudzielec zaprosił obie
dziewczynki do biurka i powiedział.
- Gratulacje dla Was obu,
ale tylko jedna z Was wygrała a jest to…ŁUCJA!
Krzyknął chudzielec. I wręczył Łucji 4 bilety na wyjazd do
Chorwacji. Łucja pobiegła do Karoliny i Bartka krzycząc:
- Udało się! Udało się! Wybiegła na korytarz wręczając
Teodorowi bilet. Cała 4 w wielkim podekscytowaniu schodziła ze schodów.
Karolina niosła pieska na rękach. Jak zeszli to popędzili do domu się pakować…
ROZDZIAŁ 2
PAKOWANIE I RUSZANIE!
Każdy się czymś zajmował: Karolina
pakowała psiaka i przy okazji siebie, Bartek był specjalistą od hamaków,
leżaków i krzesełek i co chwila dorzucał coś do swojej torby;
Łucja pakowała tylko
siebie, a Teodor sprawdzał dane o miejscu i pakował tylko niezbędne mu rzeczy.
Jak skończyli się pakować to uzgadniali
czym tam pojadą.
Teodor powiedział że może taxi, ale wszyscy doszli do
wniosku, że nie, bo musieli by wydać full forsy!
Bartek zaproponował, że morze statkiem,ale Łucja powiedziała,
że ma chorobę morską. Karolina powiedziała, że może samolotem, ale Bartek
szybko powiedział, że nie, bo w samolocie zbiera go na wymioty.
W końcu Łucja powiedziała:
- a może pojedziemy pociągiem?
Wszyscy się zgodzili ,że to był by bardzo fajny pomysł.
Bartek powiedział, że szybko muszą pójść na dworzec, bo jutro wyjeżdżają.
- Pokaż mi ten bilet -
poprosiła Łucja.
Bartek podał jej bilet.
- Wyjazd mamy jutro
punkt 6.00 - powiedziała Łucja.
- Będziemy mieszkać w hotelu OSTATAK, na ulicy Ruzmarina a
numer mieszkania to 15 i 16 na 3 piętrze, czas pobytu to…
Łucja zatrzymała głos - 2 tygodnie i 2 dni! Krzyknęła Łucja .
- ŁAŁ! Wrzasnął Teodor.
- A to to co? Zapytała
Karolina wskazując napisany małym drukiem wyrazy. Łucja odczytała napisy:
DZIECI DO 17 ROKU ŻYCIA WCHODZĄ ZA DARMO.
Karolina, Teodor i Bartek mają 15,a Łucja ma
16 .
- A pro po: Czy nasi rodzice pozwolili nam jechać do
Chorwacji? Spytał się Teodor.
- No coś ty! Nigdy by nam nie pozwolili! Odpowiedział Bartek
.
- Dlatego obmyśliłem plan; powiemy rodzicom, że jedziemy na
półkolonie na 2 tygodnie, a jak nam się bardzo spodoba to dodatkowo jeszcze 2
dni, powiedział Bartek dumny z siebie. Cała
czwórka wyjęła telefony i napisała następującą informację:
CZEŚĆ! JADĘ NA
PÓŁKOLONIE ORGANIZOWANE PRZEZ NASZĄ SZKOŁĘ WYJEŻDŻAM NA 2 TYGODNIE A JAK NAM SIĘ SPODOBA TO
JESZCZE 2 DNI. Odłożyli komórki i „rozpasywali” palce.
Po 5 minutach otrzymali następującą odpowiedz:
DOBRZE! TYLKO BĄDZCIE GRZECZNI!
- Ej! Chodźmy już na dworzec! Krzyknął zdenerwowany Bartek.
Pobiegli na najbliższy dworzec. O godzinie 7 wieczorem na dworcu nie
było kolejek, tłoków i nawet można było usłyszeć bzyczenie muchy.
Przyjaciele podeszli do budki z napisem: CHORWACJA REZERWACJA.
- Przepraszam, czy moglibyśmy
zarezerwować przedział lux? Zapytała się Łucja.
- A gdzie są Wasi rodzice? Zapytała się podejrzliwie kobieta.
- Yumy…poszli na pocztę. Zaśmiała się Łucja.
- Dobrze. Powiedziała kobieta, i podała im mały kartonik z
napisem: wagon nr: 5 przedział nr: 42 lux.
Nazajutrz
cała piątka wstała w świetnych humorach, chociaż wstali o 5 rano żeby zdążyć na pociąg i to w sobotę. Zjedli
lekką owsiankę, ubrali się i pognali na dworzec kolejowy.
Podali ochroniarzowi kartonik, a ten podał im bilet. I
powiedział, że mają go skasować, później mają
podejść do recepcjonistki i ona da im klucz do przedziału 42 lux w 5
wagonie.
Jednak jak dojadą do
Niemiec to będą musieli przesiąść się do samolotu, ale przedtem muszą pójść do
hotelu Pretty żeby tam przenocować .
- Dobrze. Odpowiedzieli wszyscy.
Teodor podszedł do małej skrzyneczki i włożył tam bilet. Po
chwili bilet z wielkim świstem wyjechał ze skrzyneczki. Teodor przyjrzał się
biletowi był podbity stemplem na którym było napisane wagon 5 przedział nr 42 lux. Podeszli do recepcjonistki podali jej bilet a ona
podała im klucz.
W
ostatniej chwili wślizgnęli się do wagonu nr 5. Po 8 minutach znaleźli
swój przedział. Teodor otworzył drzwi kluczem zostawili bagaże i poszli
pozwiedzać.
- ŁAŁ! Mają jedzenie na wynos i na miejscu! Zawołał Bartek.
- Może od razu coś zamówimy? Jestem trochę głodna. Szepnęła
Karolina.
- Dobra chodźmy .Powiedział
Bartek.
- Poprosimy dwie średnie pizze, jedną z salami czosnkiem i
kukurydzą; a drugą z pomidorem kurczakiem i z owocami morza, i poprosiłbym
jeszcze sos czosnkowy i ketchupowy.
- Na wynos czy na miejscu? Zapytał mężczyzna.
- Na wynos. Odpowiedział szybko Bartek.
Mężczyzna podał im kartonik numer
86 i poszedł do kuchni.
- Numer 29! Krzyknął jeden z kucharzy.
-Tutaj! Krzyknęła wysoka dziewczyna. Jak dziewczyna podeszła
po zamówienie to przyjaciele poznali kto to jest. To była Amanda!
- O kurczę! Jęknęła Łucja. Amanda chyba to usłyszała bo
odwróciła się w ich stronę, zmarszczyła brwi i szepnęła coś pod nosem.
- Numer 86! Krzyknął kucharz, który obsługiwał przyjaciół.
- Tutaj! Ocknął się Bartek. Bartek podszedł po pizze.
- Do zapłaty 12 złoty i 83 grosze. Powiedział Kucharz.
Bartek podał zapłatę i odebrał zamówienie. Poszli do swojego
przedziału. Już zapamiętali, że jak się wyjdzie z restauracji to trzeba iść
prosto i po chwili skręcić w prawo. Otworzyli kluczem drzwi. Weszli i Bartek
położył na stoliku pizze.
Karolina wyjęła poduszkę dla psa i komputer.
- Poso si komputel psy ledzenu! Wyseplenił Teodor jedząc
pizzę.
Karoliną nie odpowiedziała i
dyskretnie się skrzywiła. Po chwili powiedziała, że nasz piesek to Chihuahua(czyli:
cziłała)
- Jak go nazwiemy? Spytała Karolina głaszcząc pieska.
- Może Trampek ? powiedział Bartek patrząc jak pies ubiera
jego trampki .
- Dobra! Krzyknęła Karolina.
Dwie godziny po pizzy poszli spać. Łucja odkryła jak się
wierciła w łóżku, że fotel jest rozsuwany…
- Ałła! Krzyknęła Łucja bo fotelem przytrzasnęła sobie włosy.
O godzinie 10:46 wszyscy chrapali tylko biedny Trampek
siedział nabzdyczony bo nie mógł zasnąć, bo leżał akurat obok Karoliny, która
chrapała najgłośniej…
ROZDZIAŁ 3
SAMOLOT? NIKT NIE WIE CO O TYM MYŚLEĆ!
- Ej! Pobudka! Krzyknął Teodor nad rozkojarzonymi głowami
Łucji Karoliny i Bartka.
Łucja Karolina i Bartek ubrali się umyli zęby i mogli ruszać.
Poszli na śniadanie nagle usłyszeli z głośników informację:
- KTO ZOSTAJE W NIEMCZECH TO NIECH SIĘ PAKUJE BO ZA 15 MINUT RUSZAMY!
- To już zamówię na wynos - powiedział speszony Bartek.
- Dobra wszystko tylko szybko! Jęknęła Łucja.
- Ale kolejka! Sapnęła Łucja.
Zawrócili i pobiegli do swojego przedziału.
- Co? Mieliśmy telewizor? Jękną smutny Teodor.
- Teodor później się pożalisz nad telewizorem a teraz się
pakuj! Krzyknęła zdenerwowana Łucja,
która w tym zamęcie nie mogła znaleźć szczotki.
Po 5 minutach byli gotowi do wyjścia. Pobiegli do wyjścia i z
ulgą wyszli.
- Ochroniarz mówił, że
mamy się zatrzymać w jakimś hotelu Pretty na noc - powiedziała zdyszana Łucja.
Bartek wyjął komórkę żeby sprawdzić jak daleko jest hotel Pretty.
- O kurczę! Komórka działa tu po niemiecku! Jęknął Bartek .
–
Ale jest drogowskaz, że za 2 kilometry będziemy
na miejscu. Powiedziała dumna Karola. Zaczęli się rozglądać po pustym dworcu
czy ktoś ewentualnie nie mógłby ich podwieźć.
- No to musimy iść na piechotę - powiedziała Łucja
- 2 kilometry to nie
aż tak daleko - powiedziała Karolina.
Ruszyli; jak byli w połowie drogi to Teodor powiedział:
- 2 kilometry to faktycznie nie tak dużo.
Po chwili ukazał im się wielki bordowy budynek który ma chyba
ze 100 pięter!
- Nareszcie! Krzyknęła Karolina, która za bardzo nie lubiła
długich spacerów.
Podbiegli do drzwi. Bartek pchnął drzwi przywitała ich pani
recepcjonistka.
- Dzień dobry! Powiedziała pani widząc zdziwienie dzieci.
- Jesteście nowi czy już tu mieszkacie?
- Pani jest polką? Zdziwił się Teodor .
- Nie, tylko przyjeżdża tu dużo Polaków i już się nauczyłam takich podstawowych słów jak: dzień dobry,
dobry wieczór i tym podobne .Gdzie są wasi rodzice? Spytała się recepcjonistka.
- Rozpakowują bagaże - powiedział szybko Bartek.
- Dobrze, miejsca zielone są wolne a czerwone zajęte -
powiedziała recepcjonistka wskazując na mały komputerek z kwadracikami - Już
zdecydowaliście się na miejsce? Zapytała się recepcjonistka.
- Tak. Czy możemy zająć na 1 piętrze pokoje nr 13 i 14?
Spytał się Teodor.
- Oczywiście, powiedziała recepcjonistka podając klucze z numerem
13 i 14.
Poszli na 1 piętro i otworzyli swoje pokoje. Dziewczyny
poszły do numeru 13 a chłopaki do numeru 14. Akurat jak się rozpakowali zastał
ich wieczór. Zeszli na dół do podziemnej restauracji.
- Ale jestem głodna -
jęczała Łucja .
- Chodźcie! Zamówimy rosół i schabowego z ziemniakami!
Krzyknął Bartek.
- Dzień dobry; poprosilibyśmy cztery rosoły, i 4 porcje
schabowego z ziemniakami. Powiedział Bartek.
Ku jego zdziwieniu kobieta go zrozumiała.
- Z surówką czy bez?
Spytała się kucharka.
- BEZ - jęknął Bartek.
Bartek po 10 minutach
odebrał zamówienie. Do zapłaty 18 złoty i 62 grosze. Bartek dał o 3
grosze mniej, ale kucharka chyba tego nie zauważyła. Podeszli do stolika 4 osobowego. Schowali Trampka pod
stół, żeby nikt nie mógł go zobaczyć. Jak już zjedli to talerze były takie jak
przed nałożeniem potrawy.
Poszli na 1 piętro i zaczęli rozmawiać o
jutrzejszym odlocie samolotem.
- Ja nie wiem czy dam sobie radę w tym samolocie, już na samą myśl o tym przyprawia mnie to o
mdłości! Zamartwiał się Bartek.
- Nie martw się! Powiedział Teodor klepiąc Bartka po plecach.
Karoliną zanurkowała w torbę z lekami I wyjęła Lek na
wymioty.
- Co to jest? zapytał się przestraszony Bartek patrząc jak
Karolina Wyjmuje z kartonika czarną tabletkę.
- To jest Lek na wymioty
- powiedziała Karolina chowając kartonik z lekiem; Weźmiesz go jutro rano i
wtedy nie będziesz wymiotował w samolocie.
Porozmawiali jeszcze chwilę o tym odlocie a potem poszli
spać…
ROZDZIAŁ 4
UWAGA! 1…2…3… STARTUJEMY!
Wszyscy
obudzili się jednocześnie o godzinie 8:24 Bartek wziął lek na wymioty i poszli
na lotnisko. Trampek biegł posłusznie za Karoliną. Wreszcie samolot nadleciał.
Weszli do samolotu i
zajęli miejsca z tyłu. Po 4 i pół godzinie samolot wylądował w Chorwacji. Byli
w mieście Split.
- ŁAŁ! Krzyknęła Łucja, która była fanką ładnych widoków.
- Teraz tylko będzie trzeba poszukać naszego hotelu -
powiedział Bartek.
Podeszli do ogromnej mapy i wybrali kategorię Polski. Wybrali
nazwę hotel „Ostatak” i chwilę poczekali. W końcu
wyświetliła się informacja, że hotel Ostatak jest ulice dalej. Ruszyli na ulicę
Ruzmarina podążając za drogowskazami, aż wreszcie zobaczyli niewielki hotel na
ulicy Ruzmarina.
Hotel
był biały w zielone pasy. Weszli do
hotelu i pokazali bilety. Recepcjonistka podała im 2 klucze do pokoju nr 15 i
16. Rozpakowali się i poszli na plażę zabierając hamaki leżaki i tym podobne.
Na plażę idzie się nawet krótko bo jest droga na skróty przez las. -Bartek,
wiesz, że w Chorwacji są jeżowce dlatego nosi się specjalne buty do pływania
których nie masz ? Powiedziała Łucja.
- E tam! Nic mi się nie stanie! Powiedziawszy to Bartek
wskoczył do wody.
Po chwili wybiegł z wody krzycząc:
- Ałła! Moja stopa! Stanąłem na jeżowca! Ałła! Wydzierał się
Bartek.
- No widzisz! A nie mówiłam! Krzyczała Karolina do Bartka.
- O matko! Krzyknęła Karolina opatrując stopę Bartka.
Bartek skręcał się z bólu aż tu nagle…
- Bartek! Co się dzieje!
Bartek
otworzył oczy był w swoim rodzinnym domu. Ale jak to? To znaczy że to
był tylko sen? Zdziwił się Bartek. Tak.
- Całą noc szalałeś i jakieś dziwne rzeczy mówiłeś!
Powiedziała mama Bartka.
Bartek pomyślał sobie: jak to dobrze że moja mama czuwa nade
mną…
Maja, 2c