czwartek, 3 listopada 2016

Najszczęśliwszy dzień mojego życia




         Ciemne chmury na niebie nie miały zamiaru znikać. Opatulona w gruby szal, zwartym krokiem wracałam do domu ze szkoły. Dzień jak co dzień, może trochę zimniejszy. Mijałam dobrze znane mi uliczki pokryte grubą warstwą białego puchu i zastanawiałam się, jaki stworzyć plan. Moim celem było namówienie rodziców na zwierzątko. Konkretniej psa. Dotąd jeszcze nie udało mi się ich przekonać, lecz dziś jest ten dzień. Nie zauważyłam nawet, że stałam już pod moim blokiem. Dzielnie wspinałam się po schodach z plecakiem zdającym się łamać mi plecy. Stojąc przed drzwiami wzięłam trzy głębokie oddechy.
Dasz radę ! - powiedziałam sobie w duchu.
Nacisnęłam klamkę, lecz drzwi nie ustąpiły. Przez chwilę szarpałam nią nerwowo i nagle olśniło mnie, że przecież jestem sama w domu do wieczora. W końcu, gdy już znalazłam klucze do mieszkania i otworzyłam drzwi, mogłam odetchnąć.
- I co ja mam robić przez tyle godzin ? - zapytałam sama siebie.
Zadań domowych – zero. Sprawdzianów w tym tygodniu nie będzie. 
Na oglądanie telewizji nie mam ochoty. Właśnie teraz  mogłabym pójść z moim pupilem na spacer lub się z nim pobawić, ale przecież ,,nie będę mieć dla niego czasu”.
   Godziny jakoś minęły i nareszcie usłyszałam dzwonek do drzwi. Uśmiechnięta wpuściłam rodziców wraz z siostrami do środka.
- Jak tam w pracy ? - zapytałam.
- Dobrze. - odpowiedziała zmęczonym głosem mama – A co u Ciebie?
- Też dobrze. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
Postanowiłam, że dam im trochę czasu. Oczywiście „trochę” zamieniło się w trzy godziny. Wiedziałam, że nie są dzisiaj szczególnie szczęśliwi, lecz należałam do tych upartych i nie zamierzałam odpuszczać. Gdy moje siostry poszły już spać, a rodzice oglądali telewizję, postanowiłam zadziałać.
- Um… Mam taką sprawę. - zaczęłam niepewnie.
- Słucham. - powiedziała mama i przeniosła wzrok z ekranu na mnie.
Tato myśląc zapewne, że będą to „babskie sprawy ” ewakuował się do kuchni.
- A więc … ? - ponagliła mnie mama.
- Yyy… - wszystko co miałam ułożone i zaplanowane zniknęło, a w głowie miałam tylko „chcę psa”.
- Chcę psa. - odpowiedziałam i skarciłam się jednocześnie w myślach.
- Nie. - odpowiedziała automatycznie i zarzuciła kosmyk włosów za ucho.
- Ale… prooooooszę ! - błagałam niczym pięcioletnie dziecko.
- Nie ma mowy. - powiedziała głośno i wyraźnie akcentując każde słowo.
Nastała chwila ciszy.
- Kot ? - kolejne zwierzę, które wpadło mi do głowy było równie interesujące.
- Nie. - powiedziała surowo.
- Królik ?
- Nie.
- Świnka morska ? - zapytałam niepewnie, mrużąc lekko oczy.
- Nie dasz mi spokoju ?
- Nie. - tym razem ja dumnie odpowiedziałam pewna swej wygranej.
- Ehh… Może być. - powiedziała ciepło, a ja przytuliłam ją mocno.
   I tak oto dostałam Tosię, a w chwili, gdy pierwszy raz przytuliłam tę kulkę wiedziałam, że się zaprzyjaźnimy...

Amelia, 6a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz