Mały wrocławski Miś
Fizykus, o małych uszkach i takiej samej wielkości oczach, miał futerko koloru
szarego. W niektórych miejscach szary widocznie zmieniał się na niebieski i
zielony, a powodem tego zjawiska była naukowa pasja misia do eksperymentowania
z różnymi miksturami.
Pewnego dnia oglądając w telewizji program naukowy, odkrył
istnienie Wielkiego Zderzacza Hadronów. Znajdował się on w ośrodku
naukowo-badawczym CERN na granicy Francji i Szwajcarii.
O rany – pomyślał podekscytowany
Fizykus - muszę tam koniecznie wyruszyć. W końcu wszyscy domownicy
wyszli z domu i miś został sam. Poszedł do siebie, wytargał swój stary znoszony
podróżny plecak i spakował: starą lornetkę po swoim
dziadku, przeciwdeszczowy płaszcz, trochę pluszakowych pieniędzy i piękną
kolorową mapę Europy z zaznaczonym celem. Trasa przebiegała przez
Czechy, Niemcy i Szwajcarię. Po długich przygotowaniach wyruszył w podróż.
W Czechach jedyną przygodą jaką miał, było wpadnięcie do
jaskini ze skałami zawierającymi piropy – minerały zwane czeskimi granatami. Spotkał w niej Piropowego
Skrzata, który zgubił diamentową grzechotkę swojego synka. Miś zgodził się
pomóc zmartwionemu skrzatowi w znalezieniu zabawki. Po jakimś czasie błądzenia
po jaskiniowych korytarzach, Fizykus zauważył grzechotkę zaczepioną o spodnie
piropowego ludzika, który w nagrodę dał mu pięć piropów.
Po wyjściu z jaskini uderzyła
go woń czegoś smakowitego wydobywającego się z pobliskiego sklepiku. Sprzedawca
zlitował się nad małym głodnym miśkiem i dał mu tę pyszną pachnącą potrawę.
Fizykus dowiedział się, że są to czeskie knedliki ze śliwkami.
W Niemczech z kolei przez nieuwagę wpadł do lochów Zamku
Neuschwanstein. Podczas wędrówki przez ciemne korytarze miś mijał ogromne
pajęczyny z pająkami, masę nietoperzy i jakieś dziwne nieznane mu stworzenia.
Po godzinach wędrówki i oglądania tych strasznych widoków dotarł do szkieletu,
który trzymał w lewej ręce dziwne pudełko z pięcioma otworami a w prawej jakąś
sakiewkę. Zabrał te dwa artefakty i
w końcu wydostał się z zamku kanałami, które też nie były wcale przyjemne. Po wyjściu z lochów
zorientował się, że rozdarł i zgubił kawałek mapy, ale nie chciał już wracać
do zamku i tych okropnych korytarzy. Powędrował dalej i dotarł
do Francji.
We Francji przypomniał sobie, że powinien kierować się do
Szwajcarii, a nie do kraju z wielką Wieżą Eiffla. Skoro jednak tu
zawędrował, postanowił zwiedzić Piramidę Luwru – paryskie muzeum. W jednej z sal w ścianie
zobaczył mysią norkę, z której wystawała kamienna mała tabliczka z instrukcją
obsługi jakiegoś puzderka. Miś zauważył, że to
pudełko wygląda jak to, które dźwiga w plecaku. Przyszło mu nagle do
głowy, że może naukowcy z ośrodka badawczego, do którego zmierza, będą
wiedzieli co to jest.
Po kilku dniach wędrówki w końcu dotarł
do celu. Zobaczył przed sobą ogromną kulę wystającą z ziemi – był to budynek
CERN-u. Po wejściu do środka
najbardziej rzucił mu się w oczy ogromny tunel i zbliżający się do niego
naukowiec o imieniu Rolf. Rolf oprowadził szczęśliwego misia po całym ośrodku
badawczym i w końcu zaprowadził go do Wielkiego Zderzacza Hadronów, o którym
Fizykus marzył przez całą swoją podróż. Zderzacz był ogromny, kolorowy i bardzo
skomplikowany, a wyglądem przypominał jakiś tunel czasoprzestrzenny. Po jakimś
czasie miś pokazał wszystkim zgromadzonym wokół niego zdobyte puzderko,
tabliczkę oraz przypadkowo wysypane piropy. Naukowcy, po obejrzeniu kamiennej
tabliczki, wpadli na pomysł wrzucenia do otworów pudełka minerałów i nagle nastąpił
ogromny wstrząs w całym budynku. Puzderko zaczęło świecić i wystrzeliło ogromny
kolorowy promień w kierunku Wielkiego Zderzacza Hadronów, który otworzył gigantyczny
portal. Zanim ktokolwiek zdołał się zorientować, naukowców już nie było, a miś
został sam przed nieznanym portalem.
Jakub, 3a
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz