wtorek, 3 października 2017

"Z pamiętnika grzecznego psa" i "Co widziały drzewa" w opowiadaniach uczniów z klasy 3f



Z pamiętnika Grzecznego Psa
Nadszedł weekend, kiedy mieliśmy jechać do Gosi na Wielkanoc. Nie mogłem się doczekać. Pewnego dnia usłyszałem, jak moja rodzina rozmawiała o zbliżającym się wyjeździe. Byłem ciekawy, gdzie mnie zabiorą. Właśnie się pakowaliśmy, a ja jadłem obiad. Nagle ktoś wszedł do domu i przestałem jeść. Podszedłem do drzwi. Okazało się, że to sąsiad z naprzeciwka. Merdałem ogonem i szczekałem. Michał i Ola przywitali się i chwilę porozmawiali, a ja leżałem na dywanie. Gdy sąsiad wszedł, nagle zerwałem się na cztery łapy i usłyszałem: Rysiek idziemy! Próbowali zaciągnąć mnie do bagażnika, ale dopiero gdy wrzucili do niego moją zabawkę, wskoczyłem i ja.
Każdy był już w samochodzie, tylko Ola jeszcze zamykała dom. Właśnie wyjeżdżaliśmy, a ja leżałem. Bartek zapytał czy może pograć na telefonie? W tym samym czasie wskoczyłem obok Bartka. Jechaliśmy bardzo długo. Gdy Michał otworzył klapę bagażnika wyskoczyłem z impetem. To był całkiem nieznany teren, więc szybko obwąchałem go w całości. Właśnie wchodziliśmy po schodach, bardzo mocno się zasapałem, a gdy dotarliśmy do drzwi, dość długo merdałem ogonem.
Nadchodził wieczór, chłopcy jedli kolację. Leżałem na kanapie obok Michała. No i w końcu zasnąłem. Śniło mi się, że potrafiłem latać. W końcu się obudziłem. Był już ranek…
Wojtek, 3f

Z pamiętnika grzecznego psa
Jestem psem policjantem. Wołają na mnie Reks. Właśnie idę na mecz z moim opiekunem porucznikiem Nowakiem na stadion miejski. Dzisiaj będzie mecz piłki nożnej, grać będzie „Śląsk” Wrocław z „Lechem” Poznań.
Widzę już tłumy kibiców wchodzących przez bramki na stadion. Ja wchodzę specjalnym wejściem dla policjantów i ich pomocników. Usiedliśmy blisko murawy boiska, pomiędzy sektorami kibiców „Śląska”, a kibiców gości. Trwa losowanie, kto rozpocznie mecz. Sędzia rzuca monetą i Celeban kopie piłkę do Picha. Trwa powolna wymiana piłki. O! Kosecki pędzie na połowę przeciwnika, kiwa Majewskiego. Podaje do Picha, a ten strzela gola! Kibice „Śląska” wyskoczyli do góry krzycząc „gooool!”. Kibice „Lecha” Poznań buczą. Mój pan i ja patrzymy na trybuny, czy nikt nie odpalił fajerwerków. Widzę, że jest spokojnie. Ni e muszę interweniować. Mogę spokojnie oglądać mecz. I tak było do ostatniego gwizdka sędziego, który kończy mecz.
Merdam ogonem ze szczęścia, że „Śląsk” wygrał i kibice byli grzeczni.
Karol, 3f

Co widziały drzewa
Jest takie drzewo o imieniu Bartek. Rośnie w środku gęstego lasu. Trudno się do niego dostać, bo otaczają je gęste kłujące zarośla. Drzewo to jest bardzo stare. Pięćset lat temu było świadkiem tajemniczego zdarzenia.
Pewnego razu król, który panował na tym terenie, wybrał się na przejażdżkę konną do lasu. Był słoneczny dzień i nikt nie spodziewał się burzy. Niespodziewanie zagrzmiało i jeden z piorunów spłoszył królewskiego rumaka. Król upadł na ziemię. Był ranny. Zorientował się, że nie ma przy nim konia. Zaczął go wzywać, lecz wystraszony koń uciekł. Postanowił poszukać drogi powrotnej do zamku. Zaczął iść po śladach końskich kopyt, lecz padający deszcz zmył niektóre ślady. Po pewnym czasie zastał go wieczór. Okazało się, że zabłądził. Deszcz zaczął coraz mocniej padać, a z oddali słychać było odgłosy dzikich zwierząt. Nagle przed sobą zauważył wielkie drzewo, otoczone skałami. Zdecydował, że tam się schroni. Zmęczony i obolały usiadł pod drzewem. Nagle zaczęło się dziać coś dziwnego. Gałęzie drzewa zaczęły się obniżać i otaczać króla. Nie wiedział co się dzieje. Zorientował się, że drzewo chce mu pomóc i go ochronić. Poczuł się bezpiecznie. W takim schronieniu przeczekał do rana. Gdy się obudził drzewo uniosło swoje gałęzie. Las szumiał. Zdawało mu się, że wskazuje mu drogę powrotną. Pożegnał się z drzewem i podziękował za ocalenie mu życia. Postanowił pójść w kierunku wskazywanym przez szum lasu. Po dwóch godzinach marszu znalazł się na skraju lasu. W oddali zobaczył swój zamek. Był szczęśliwy.
Historia króla rozeszła się po całej okolicy. Mówiono o magicznej mocy drzewa i o skarbach, które król ponoć pod nim ukrył. Wielu próbowało je odnaleźć, lecz nikomu jak dotąd się nie udało.
Julia H., 3f

Co widziały drzewa
Bardzo, bardzo daleko na zaginionym lądzie, w wielkiej puszczy rosły stare drzewa.
Były to magiczne drzewa, gdyż potrafiły patrzeć. Widziały one wiele dziwnych, magicznych rzeczy i postaci w tym elfy, skrzaty, krasnale, trole oraz mówiącego osła. Codziennie postacie te robiły zwariowane rzeczy. Osioł chciał nauczyć się latać chociaż nie miał skrzydeł. Trol udawał żabę i kumkał. Krasnale szukały Śpiącej Królewny, która już dawno się obudziła. Elfy i skrzaty założyły zespół muzyczny i grały leśne koncerty. W koronach tych drzew mieszkały ptaki o pięknych piórach, które w promieniach słońca mieniły się różnymi kolorami. Widziały Billa Cyferkę, który jest postacią bajkową i chce zawładnąć światem. Jest też Diper, który ma trzy magiczne księgi, w których jest napisane, jak nie pozwolić Billowi zawładnąć światem. Mieszkały w tym lesie również zwierzęta różnych ras, lecz najbardziej rozrabiały tam diabły tasmańskie, które szukały wśród drzew dobrego jedzenia.
Drzewa, aż oczy ze zdziwienia przecierały, takie w tym magicznym lesie cuda się działy.
Mateusz B., 3f

Co widziały drzewa
Był sobie las, pełen starych dużych drzew. Mieszkały w nim ptaki, wiewiórki i inne zwierzęta. Miały tam miejsce różne ciekawe zdarzenia. Wszystkiemu z ciekawością przyglądały się drzewa.
Wiele lat temu do lasu weszła dziewczynka z czerwonym kapturem założonym na głowę. Miała koszyczek w ręce. Najciekawsze było jednak to, że podążał za nią wilk. Zwierz pierwszy doszedł do chatki, do której kierowała się dziewczynka. Po dziewczynce do chatki wszedł drwal. Po jakimś czasie wybiegł wilki, a dziewczynka i drwal spokojnie poszli do domu. Drzewa były bardzo ciekawe, co działo się w środku.
Wiele lat później w lesie drzewa zobaczyły dziewczynkę i chłopca z mamą i tatą. Chłopiec z tatą rąbali drzewo, a dziewczynka z mamą zbierała grzyby. Pewnego razu rodzice zostawili dzieci same. Dzieci się bardzo zaniepokoiły, gdy zostały same. Robiło się ciemno, a dzieci nie znajdywały drogi do domu. Drzewa widziały, że idą w głąb lasu. Po krótkim czasie doszły do domu z piernika i weszły do niego. Drzewa, jak drzewa, nie mogły wejść do domku i zobaczyć co się dzieje w środku. Po kilku dniach zobaczyły, że dzieci ze skarbami wracają do domu.
Kilka wieków później, drzewa zobaczyły dziewczynkę na różowo- białym rowerku, która pędziła przed rodzicami, szeroko uśmiechnięta. Drzewom bardzo podobał się obrazek uśmiechniętej dziewczynki. Las jest teraz Puszczą Białowieską i jest wycinany. Niewiele więc już zobaczy…
Urszula, 3f

1 komentarz: