Pewnego
gwiaździstego wieczoru leżeliśmy już w Łózkach, a mama czytała nam bajkę o
zamkach, fortecach i fosach. Kiedy już usnąłem miałem sen, piękny sen. Śnił mi
się mój własny zamek.
Zamek
ten stał na wielkim wzgórzu otoczony wielką fosą. W koło zamku znajdowały się
wieże o ostro zakończonych wieżyczkach. Do zamku prowadziły długie lodowe
schody. W środku były komnaty, tajemne przejścia i podziemne lochy. W jednej z
komnat był mój pokój, a w nim na środku stało ogromne łóżko. Wszędzie było dużo
zabawek. Przemierzając długie korytarze, mijałem wielkie lodowe i woskowe
postacie oraz zwierzęta. W ostatniej z komnat, która była cała wysadzana
bursztynami znajdował się wielki telewizor, na którym grałem z bratem w xboksa.
Była tam też ogromna kuchnia, w której na jednej ze ścian stała ogromna lodówka
załadowana tylko lodami. Kiedy przychodzili do mnie koledzy i koleżanki
bawiliśmy się w ganianego. Biegaliśmy po tajemniczych komnatach, w których
miałem ukryte różne niespodzianki. Czasami schodziliśmy do lochów, które
służyły nam za spiżarnie. Miałem też służbę, z którą lubiłem się bawić, a zamku
pilnowali rycerze w błyszczących zbrojach oraz łucznicy. Był też dziedziniec,
na którym znajdowało się boisko do piłki nożnej i koszykówki.
W moim
zamku wszystko było ogromnie, kolorowe i błyszczące, bo był to mój wyśniony
zamek.Mateusz B., 3f
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz