Ciemne chmury na
niebie nie miały zamiaru znikać. Opatulona w gruby szal, zwartym krokiem
wracałam do domu ze szkoły. Dzień jak co dzień, może trochę zimniejszy. Mijałam
dobrze znane mi uliczki pokryte grubą warstwą białego puchu i zastanawiałam
się, jaki stworzyć plan. Moim celem było namówienie rodziców na zwierzątko.
Konkretniej psa. Dotąd jeszcze nie udało mi się ich przekonać, lecz dziś jest
ten dzień. Nie zauważyłam nawet, że stałam już pod moim blokiem. Dzielnie
wspinałam się po schodach z plecakiem zdającym się łamać mi plecy. Stojąc przed
drzwiami wzięłam trzy głębokie oddechy.
Dasz radę ! -
powiedziałam sobie w duchu.
Nacisnęłam klamkę,
lecz drzwi nie ustąpiły. Przez chwilę szarpałam nią nerwowo i nagle olśniło
mnie, że przecież jestem sama w domu do wieczora. W końcu, gdy już znalazłam
klucze do mieszkania i otworzyłam drzwi, mogłam odetchnąć.
- I co ja mam robić
przez tyle godzin ? - zapytałam sama siebie.
Zadań domowych –
zero. Sprawdzianów w tym tygodniu nie będzie.
Na oglądanie
telewizji nie mam ochoty. Właśnie teraz
mogłabym pójść z moim pupilem na spacer lub się z nim pobawić, ale
przecież ,,nie będę mieć dla niego czasu”.
Godziny jakoś minęły i nareszcie usłyszałam
dzwonek do drzwi. Uśmiechnięta wpuściłam rodziców wraz z siostrami do środka.
- Jak tam w pracy ? -
zapytałam.
- Dobrze. -
odpowiedziała zmęczonym głosem mama – A co u Ciebie?
- Też dobrze. -
powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
Postanowiłam, że dam
im trochę czasu. Oczywiście „trochę” zamieniło się w trzy godziny. Wiedziałam,
że nie są dzisiaj szczególnie szczęśliwi, lecz należałam do tych upartych i nie
zamierzałam odpuszczać. Gdy moje siostry poszły już spać, a rodzice oglądali
telewizję, postanowiłam zadziałać.
- Um… Mam taką
sprawę. - zaczęłam niepewnie.
- Słucham. -
powiedziała mama i przeniosła wzrok z ekranu na mnie.
Tato myśląc zapewne,
że będą to „babskie sprawy ” ewakuował się do kuchni.
- A więc … ? -
ponagliła mnie mama.
- Yyy… - wszystko co
miałam ułożone i zaplanowane zniknęło, a w głowie miałam tylko „chcę psa”.
- Chcę psa. -
odpowiedziałam i skarciłam się jednocześnie w myślach.
- Nie. -
odpowiedziała automatycznie i zarzuciła kosmyk włosów za ucho.
- Ale… prooooooszę !
- błagałam niczym pięcioletnie dziecko.
- Nie ma mowy. -
powiedziała głośno i wyraźnie akcentując każde słowo.
Nastała chwila ciszy.
- Kot ? - kolejne
zwierzę, które wpadło mi do głowy było równie interesujące.
- Nie. - powiedziała
surowo.
- Królik ?
- Nie.
- Świnka morska ? -
zapytałam niepewnie, mrużąc lekko oczy.
- Nie dasz mi spokoju
?
- Nie. - tym razem ja
dumnie odpowiedziałam pewna swej wygranej.
- Ehh… Może być. -
powiedziała ciepło, a ja przytuliłam ją mocno.
I tak oto
dostałam Tosię, a w chwili, gdy pierwszy raz przytuliłam tę kulkę wiedziałam,
że się zaprzyjaźnimy...Amelia, 6a
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz